Niedaleko za Arras kończy się przygraniczny region Nord-Pas-de-Calais, z którego niepostrzeżenie dostaliśmy się do Pikardii. W 2016r. w wyniku reformy administracyjnej oba regiony zostały połączone i w ten sposób powstał nowy duży region Hauts-de-France ze stolicą w Lille. Lille już znamy, a kolejny miastem docelowym na trasie było Amiens, stolica drugiego z połączonych regionów.

Wkroczyliśmy na słabo zaludnione tereny typowo rolnicze, gdzie jako urozmacienie co jakiś czas można było spotkać „kolonie” wiatraków.

W jednej z wiosek, która spawiała wrażenie wymarłej, złapałem „kapcia” w kole od przyczepki. Nagle z różnych zakątków zaczęli się pojawiać zaintrygowani i pomocni mieszkańcy, więc okolica okazała się wcale nie być tak opuszczona.

Najciekawszy fragment trasy zaczął się przed miejscowością Corbie. Zjechaliśmy wtedy niemal górską serpentyną w dolinę rzeki Sommy, na obrzeża terenu znanego z największej bitwy I wojny światowej. W miejscowości tej wjechaliśmy na rowerową ścieżkę pamięci wiodącą wałem wzdłuż wolno meandrującej rzeki ograniczoną z drugiej strony bagnami. Przed samym Amiens fragmenty rzeki zmieniają się w dość spektakularne rozlewiska gęsto porośnięte lilami wodnymi.

W Amiens Somma dzieli się na gęstą sieć niewielkich kanałów, tworząc dość unikalny system licznych ogródków otoczonych wodą nazywany les Hortillonnages. Ciężko to dobrze zobrazować na fotografii, ale w rzeczywistości i na mapie wygląda dość unikatowo. Dość powiedzieć, że nasz gospodarz mieszkał dość blisko centrum miasta w niewielkim domku, na tyłach którego uprawiał nieco warzyw na własny użytek mając także dostęp do kanału i własną łódkę. Zapraszał nas nawet do wypłynięcia zastrzegając, że łatwo jest się zgubić na tym terytorium. Ostatecznie pojechaliśmy rowerami obejrzeć centrum i piękną gotycką katedrę znaną z wieczornych pokazów będących komputerowymi wizualizacjami na fasadzie.

W samym Amiens nie zaplanowaliśmy ostatecznie koncertu, chociaż była ciekawa opcja wystąpienia na lokalnym bio-bazarze. Wymagało to jednak pozostania w mieście kolejnych 2 dni, których niestety nie mogliśmy poświęcić. Mimo to objeżdżając stare miasto spróbowałem pograć na kolejnym dworcowym pianinku. Niestety tak jak w Lille instrument również nie był sprawny.

Następnego dnia czekał nas najdłuższy odcinek trasy (ponad 100km) zwieńczony koncertem w zameczku pod miejscowością Chantilly, znaną ze sporego zamku oraz hipodromu. Na szczęście tego dnia wiatr nam odpuścił, dzięki czemu dość sprawnie udało nam się przemieścić. Zameczek w Orry-la-Ville jest siedzibą regionalnego parku naturalnego Oise-Pays de France. Tym razem gościła nas Louise, jedna z pracownic tej organizacji, która zaproponowała organizację wydarzenia muzycznego dla swoich współpracowników i przyjaciół na tyłach tego pięknego budynku.

Z Orry-la-Ville do samego Paryża zostało już niewiele kilometrów, które pokonaliśmy zahaczając o dawne cysterskie opactwo Abbye de Royaumont, w którym odbywają się dziś m.in. ciekawe wydarzenia kulturalne i dość znany festiwal muzyczny.