Pianomatyk Bike Tour – wkraczając do Holandii i Belgii
- sobota 14 lipca 2018
- Opublikowane w Pianomatyk Bike Tour 2017
- Zostaw komentarz
Tak oto wraz z nastaniem kolejnego tygodnia udało się przejechać zachodnią granicę Niemiec. Co by nie mówić, kolejny cząstkowy sukces. Mimo, że system niemieckich dróg rowerowych z polskiej perspektywy wydawał się być bardzo rozbudowany, to dopiero przyjazd do Holandii pokazał jak można kompleksowo zadbać o cyklistów.
Z takich ciekawostek, to zamiast wskazówek z nazwami miejscowości Holendrzy w wielu miejscach używają systemu tzw. „punktów węzłowych”. Każdy taki punkt ma swój dość przypadkowy numerek i mapkę okolicy wraz z sąsiadującymi punktami, do których prowadzą dobrze oznaczone ścieżki rowerowe. Nawigacja polega na podążaniu za tymi numerkami od jednego punktu węzłowego do następnego. Mimo, że wydaje się to skomplikowane, w praktyce jest to dość proste i wygodne.
Jadąc do Eindhoven na domowe granie udało się natrafić na jeszcze jeden holenderski pomysł sprawnienia ruchu rowerowego. Hovenring, specjalne podwieszane rondo rowerowe nad ruchliwą drogą dojazdową do miasta. Nie wiem na ile taka inwestycja jest opłacalna, ale wygląda dość osobliwie.
Całkiem spory odcinek belgijskiej trasy od granicy z Holandią, aż praktycznie do Antwerpii przejechaliśmy malowniczą droga rowerową położona wzdłuż kanału Antwerpen-Turnhout-Dessel. Mimo, że ostrzegano nas przed silnymi wiatrami od Morza Północnego udało się jakoś w miarę trzymać tempo.
Występ w Eindhoven był kameralnym, ogrodowym koncertem rodzinnym. Zawsze miło obserwuję zainteresowanie dzieci tym co się robi na klawiaturze. I jest to fajne, że w odróżnieniu od regularnych sal koncertowych najmłodsi mogą się wszystkiemu przyjrzeć z bliska.
Natomiast w Antwerpii odbył się koncert na domowym pianinie. Nasi gospodarze też uwielbiają jazdę na rowerze i również używają przyczepki, ale do podróży z psem. Mieszkają w niezwykle uroczym starym, ale stylowym domu. Na koncert zabrali nas jednak autem do znajomego małżeństwa. Są oni aktywnie muzykujący, a gospodarz koncertu grywa na basie w zespole którego styl mógłbym określić jako „wakacyjne nuty w klimacie elektro”. Mimo środka tygodnia zebrała się sympatyczna grupka znajomych na widowni.
Trudno w to uwierzyć, ale następnego dnia został do przejechania jedynie relatywnie krótki odcinek ok. 50km i cel tego etapu trasy zostanie osiągnięty! Nie ma się co jednak rozprężać i trzeba się w pełni skupić i zagrać świetny koncert finałowy!