Pierwszym celem na mojej mapie podróży był podwarszawski Milanówek, gdzie dałem krótki wieczorny występ ogrodowy. Pierwszy odcinek trasy pozwolił mi też ostatecznie przetestować sprzęt i wprawić się w tryb podróżny. Po dobrze przespanej nocy i solidnym śniadanku miałem sporo sił, aby rozpocząć pierwszy dłuższy etap trasy.

Po drodze przy jednym z lokalnych sklepików, w którym zatrzymałem się na moment znalazłem taki oto plakat reklamujący inny projekt łączący rower z kulturą pt. Odjazdowy Bibliotekarz. Odebrałem to jako dobry znak na początek i uznałem, że w takim razie najwyraźniej zasługuję na miano „odjazdowego pianisty”.

Tego dnia pierwszy krótki przystanek podczas drogi miałem w miejscu narodzin F. Chopina czyli Żelazowej Woli. W domu narodzin małego Fryderyka akurat odbywał się recital z jego utworami i zjechali się liczni goście (później sprawdziłem, że występował Łukasz Mikołajczyk). Poza domem-muzeum po drodze zainteresował mnie malowniczy przystanek autobusowy z artystyczną reklamą Żelazowej Woli.

Autobus jednak nie nadjechał, więc zmuszony byłem wykorzystać dalej własny środek lokomocji podążając szlakiem chopinowskim. Pokrywał się on jednocześnie miejscami ze Szlakiem Książąt Mazowieckich. Kierunkowskazy z trasami tych szlaków zresztą kilkakrotnie nagle pojawiały się i znikały tego dnia na moje drodze.

Moim celem był zresztą obiekt także związany z Fryderykiem Chopinem. Pierwszy oficjalny występ po opuszczeniu Warszawy miałem zaplanowany w pięknie odrestaurowanym pałacu w Sannikach mieszącym obecnie Europejskie Centrum Artystyczne jego imienia. W Pałacu tym młody Fryderyk przebywał u swoich szkolnych przyjaciół (Konstantego i Olesi Pruszaków) w lipcu i sierpniu 1828 r.

Tak się akurat złożyło, że w okolicy przebywała delegacja z partnerskiej francuskiej gminy Saint Bartelemy D’Anjou, więc koncert miał wydźwięk międzynarodowy (tu znajduje się link do relacji z tego pobytu). Na sali było też kilka osób z Rosji co jeszcze bardziej robiło to wydarzenie kosmopolitcznym. Był to również mój pierwszy występ który prowadziłem w języku francuskim opowiadając o planach trasy oraz podróżach już przebytych (wzbogacanych zdjęciami w tle). Kolejny dobry znak na początek projektu, tym bardziej że po koncercie publiczność była wyraźnie zadowolona zarówno z gry jak i moich opowieści (najpewniej zostały zrozumiane).

Po koncercie miałem też krótkie indywidualne zwiedzanie reszty Pałacu i mogłem zasiąść przy starym fortepianie, na którym być może grał sam Fryderyk Chopin niemal 200 lat wcześniej.